Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie roty pułku, które miały pewien głos w wyborze swego subjekta. Wbrew woli kierownika, Pipeles został. Ale wtedy zaczęły się już najbardziej ciężkie czasy. »Polski dworzanin« wołał go do siebie, do prywatnego mieszkania na poufne rozmówki o sprawach handlowych. Wychodząc po każdym z tych dyalogów, kupczyk miał policzki z obydwu stron mocno zaróżowione, głowę wyprostowaną, a czuprynkę sztorcem nastawioną do góry. Mimo to wszystko — trwał. Późno wieczorem w składziku towarów siedząc na ziemi, a na pace rozłożywszy papier, smarował o wszystkich swych przeżyciach sprawozdania do Nienaskiego. Pod wiadomym adresem otrzymywał niezwłocznie posłania, rady, nauki, zachęty, umocnienia, nakazy i prośby moralne. Pewnego dnia, podczas jednej z najbardziej ożywionych pogawędek o »komercyi«, gdy zwierzchnik, doprowadzony do furyi, ryczał i zionął przekleństwami, oraz występował czynnie, jako »polski dworzanin«, Hersz znagła również wystąpił.
— Wszystko — tak! Wszystko, co tylko chcieć — tak! Tylko co do tego — to już sza! To nie! »Polski« — »Polska«? — Nie! To całkiem co innego. Skąd? Polacy, Polska, — i Wasza dostojność? Co to jest? Za nic i na nic!
Oficer aż oniemiał, potem rzucił się na śmiałka i zagroził mu najsroższymi kułakami. Ale Pipeles stał się teraz, jak wybuchowa mina, jak groźny wulkan. W jego stłuczonej głowie, we wzroku, który nic nie widział, z poza gorzkich łez — garsteczka śmiesznych wyrostków, gronko idealistów, doktorek Brus i inni, których był widział, — stali się pars pro toto, — ogromem, ludem, narodem. W tamtej stronie, nad tamtemi polami świeciło jasne, dobrotliwe słońce. Tam był zapach i wesele. Tam byli ludzie — jakże inni! Ich uśmiech, rozum, grzeczność! Ich jakoweś prawo, które nigdzie nie jest napisane, które mu się wydawało tak śmiesznem, jest mocniejsze, niż wszystkie inne prawo!... Oni to przecież uczyli tak postępować, jak on postępuje w sklepiku. To ich nauka, ich zakon. Bo czemu postępuje tak, a nie inaczej, jak byłoby wygodniej, korzystniej, z zyskiem?...
Oficer mimo wybuchów gniewu, wśród pogróżek, zżymając się i drwiąc, wysłuchał przecież długiej tyrady, którą wyrzuciło ściśnięte