Strona:Ozimina.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przychylności tej służby, która go bezpośrednio otacza. Wszakże to pisemko, podtrzymywane jedynie wdowim groszem ludzi najbiedniejszych, będzie musiało upaść dla braku środków. Więc zanim księdzu ręce nie opadną, choć z przykrością, choć przemożeniem się, pomny na niezachwianą cierpliwość błogosławionej pamięci księdza Boduena...
Skończyło się rychło na tem, że w rękach hrabiego znalazła się książeczka czekowa, a jedna jej kartka przed opuszczonemi oczyma księdza.
— Tylko — mówił hrabia nieco zakłopotany, — prosiłbym, (o dyskrecyę, — chciał był powiedzieć) — o bezimienność, — poprawił się rychło. — Bo właściwie co ja... ze służącemi? — rozmyślał głośno już dla siebie. To jest nawet trochę rigolo! — Zresztą nie mogę, uważa ksiądz, ze względu na mego Józefa, który jest widocznie innych przekonań, bo przemyca mi nieustannie jakieś odezwy między listami.
— Hm! Jakież to przekonania i odezwy? — zaniepokoił się surowo ksiądz.
— O, nie wiem. Zresztą, choć młody, robi najpoprawniej starego sługę i analfabetę. Więc mi to jest obojętne.
Tak to hrabia, oryentując się nieco późno, dolewał sporo żółci do zbyt pochopnego daru. Poczuł to ksiądz i starał się czemprędzej zamknąć sprawę, dziękując za dar tak królewski, który stawia pismo na trwałych i szerokich podstawach. W następnym numerze »Dzwonka« znajdzie się najwdzięczniejsze pokwitowanie...
A wobec przerażonych oczu hrabiego łagodził czem prędzej: