Strona:Ozimina.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspólna, jaka kiedykolwiek była: tam, w Grecyi, — w Eleuzis!
Nie sprawujeż się tu naprawdę misteryum podziemi: odżyte, — eleuzyjskie?
Oto zagubione dziecko Ceres — Persefona, młodością najwrażliwsza, przez moce podziemia porwana, wstępuje w głąb.
Homerową wiosnę kwietną zamieniła tak oto głębsza myśl Hezyoda w panią śmierci i przodownicę cieniów, samą licem jak ten kwiat zmrożony, pełną smętu śmiertelnych rozmarzeń, które ją w duszy prawości aż do wrót Hadesu dowiodły — z onych tęsknot wymową całą w omartwiałych dłoniach: z granatu jabłkiem i pękiem kłosów, za dwojakiej płodności symbole.
Tak też żyje w rzeźbie greckiej.
Oto Ceres deserta, Demeter szukająca, mater dolorosa starożytnych misteryów, — ona żałobnica tułacza, »która ze wszystkich ptaków wielkiej czeredy obrała za swe towarzysze i przodowniki — żórawie«, — powiada ów Homerycki »Hymn o Demeter«, odnaleziony zaledwie przed stu laty — w Moskwie.
Łaskawa pani plonów zamieniła się w bezdomnego upiora mściwości: w Demeter Erynnis z pochodniami w rękach i włosów płowych krzykiem na wichrze.
»Niejedno białe ziarno siewu, — głosi Hymn, — padało daremnie na ziemię bezpłodną. Wyschłe siemię spoczywało w grudzie. Daremnie lemiesz krajał skibę«... póki dziecko Demeter, wiosna i młodość zarazem, w podziemiach żyje.