Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go raz na wieczorze, kiedy przyciśnięta biedą najęła się do grania w jakimś zamożnym domu; on jej nie poznał i bardzo dobrze. Mogła udawać wielką damę. Korzystała z usług i miłego towarzystwa, bo on wysilał się na urozmaicenie rozmowy, z natężoną uwagą słuchał każdego jej zdania, a w ruchach łączył powagę opiekuna z wdziękiem grzecznego światowca. A jak ją śmieszył chwilami. Pomimo upału przez cały dzień nie zdjął kapelusza, gdyż był łysy i miał tylko trochę szpakowatych włosów, przylepionych do spotniałych skroni i za uchem. Z oczu patrzyła mu pięćdziesiątka, nogi stawiał sztywnie, pokaszliwał; wiózł za granicę, jeśli nie całkowitą podagrę, to przynajmniej chorobę mlecza, albo suchoty; mówił jednak, że jedzie dla przyjemności jedynie, dla powietrza, rozrywki; uśmiechał się przytem i mrużył oczy, jakby w myślach snuł dalsze bardzo rozkoszne projekty. Mówił przyjemnie, miękkim głosem salonów i buduarów; kaszlał nawet z pewną elegancyą, a zawsze potem spoglądał na nią, jakby przepraszając za nieprzyzwoitość. Miał z sobą kosztowny pled, sprężynową poduszkę, palił wyborne cygara, a każdy ruch, każde słowo zdradzało w nim sybarytę, który dotąd jechał przez życie w wagonie, przynajmniej drugiej klasy.
Musiała przecież dostroić się choć w części do tak znakomitego towarzystwa. Nakłamała mu też sporo o sobie niby od niechcenia. Czy wierzył — trudno zgadnąć. Zanadto znał ludzi, żeby nowa woalka i świeże rękawiczki przy bardzo zużytem ubraniu mogły go w pole wyprowadzić. Stawał się coraz grzeczniejszym, w końcu kupił nawet duże pudełko cukierków; przyjęła tylko jeden, ale gdy odszedł w drugi koniec wagonu, żeby wypalić cygaro, schrupała kilkanaście największych, gdyż jeść się chciało, a na kupienie obiadu nie miała pieniędzy. Wszystko to uszłoby jakkolwiek; najgorzej, że podjeżdżając do dworca, wyrzekła największe kłamstwo. Ciepły wieczór czerwcowy wywołał na platformę dużo pulbiczności, otóż w jednym po-