Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może ty jeść chcesz? spyta i siądzie obok niej na trawie, przygarnie do siebie. Eh, ty chuda ptaszyno... szepce nad główką, eh, ty.. ty...
Chciałby coś jeszcze powiedzieć, ale głos ma taki gruby, twardy, szeptać długo nie może... Siedzi więc dłużej niżby sam chciał; tam nieraz robota czeka, czas iść, a tu dziewczynka za rękę objęła, albo głowę na kolanach położyła: drzemie niby, lecz zaledwo spróbuje usunąć ją na trawę, otwiera oczy, spogląda na niego żałośnie i sama się usuwa! A jemu jakby coś w sercu pęka! Wstaje, odchodzi, bo robota czekać nie może. Z poza płotu ogląda się na nią i widzi, jak z wyciągniętą szyją patrzy na dróżkę, którą odszedł. Długo jeszcze stoi mu w oczach chuda, żółta istotka, z wynędzniałą twarzyczką, z białą jak len główką i niebieskiemi dziwnie smutnemi oczkami! Umarła wreszcie! Bóg zabrał! mówiła matka, i tejże nocy wyciągnęła się wygodniej na łóżku; dziewczynka sypiała zwykle u niej w nogach, a chociaż miejsca zajmowała niewiele, wygody też nie przyczyniała. W chacie nie spostrzeżono prawie, że jej zabrakło; w ogródku tylko wróble oglądały się trochę zdziwione na próżne miejsce wśród trawy, a kot z większą śmiałością wskakiwał na drzewa w odwiedziny do ptaków. Marcin przez kilka dni chodził jak osowiały; lżej mu byłoby, żeby mógł ryknąć z całych piersi, ale jak dawniej nie umiał mówić do niej zwykłym głosem, tak teraz płakać po niej nie mógł! Żal serce opłynął, dusza bolała, mówić o tem nie potrafiłby z nikim! Dziesięć lat upłynęło od tej pory, a dotąd jeszcze pamięta o niej! Każdego roku na dziady, stawiać za okno wódkę, mięsiwo i chleb dla „duszyczek“, kładzie razem garstkę żórawin:
— Niech jej na zdrowie idzie! szepce. Nazajutrz, co do jednej jagódki zdziobią wróble prawnuki tych, które jej szczebiotały za życia!
Śpiew Natali przypominał mu siostrę, był równy, cichy, słuchałby go do sądnego dnia, żeby miał czas! Nie