Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

grosza nie widziała, a że baba była cicha, bojaźliwa, radziła więc sama sobie jak mogła; kurę sprzeda, kilka funtów wełny, garść lnu zaniesie do miasteczka, ale z dochodów swoich ani szeląga nie daje mężowi; pozostałe kopiejki zawiązuje zwykle w rożek chustki i chowa na samo dno w skrzyni. Zdarza się czasami, że Michał zapotrzebuje szóstaka albo dziesiątki.
— A nie masz tam, babo, daj, oddam w niedzielę na kiermaszu.
Baba głuchnie, z chaty się wysuwa, albo przemówi o czemś wcale nie do rzeczy:
— Oh, jak ta Piotrowa spuchła, aj! albo: Słyszę, byczek Jakóba ledwie nogami włóczy, a taki był piękny w jesieni!
Stary już ani próbuje wspomnieć o szóstaku. Sąsiedzi mówią, że ma pieniądze. On kiwa głową, gdyż wobec zarzutu tego czuje się czystym, jak święty turecki! Rodzone dzieci nawet posądzają go o skąpstwo i ukryte skarby; każde potrafiłoby zrobić lepszy użytek z ukrywanych pieniędzy! Najsrożej pokrzywdzoną czuje się starsza córka, szpetna, ospowata dziewka, do której pomimo to swaty odważyli się przyjeżdżać parę razy! Cóż, kiedy ojciec ani szeląga dać nie chce, a i z dobytku ani żywej duszy ofiarować nie myśli. Swaty odjeżdżali do bogatszych, a Marysia, schowawszy się w komorze, ryczała z żalu i ze złości. Jeszcze dokąd w chacie nie było bratowej, ona przynajmniej sama gospodynią była przy starej matce, doglądała żywiołki, tkała płótno, gotowała; sąsiedzi dziwili się, chwalili! Wówczas lżej było znosić życie dziewicze. Teraz bratowa zajęła pierwsze miejsce, a Marysia przysięgła na Matką Bożą, że do żadnej roboty palcem nie dotknie.
— „Czy to ja nie wiem, że jak ojciec umrze, to dla mnie miejsca w chacie nie stanie! Niegłupiam pracować dla braci i ich dzieci!“ Z natury skrzętną była, wytrwałą jak rzadko; latem i zimą chodziła na zarobek, każdy grosz