Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zupełnie, że tylko ciało zbyt słabe, wycieńczone, tłumi wszelki objaw umysłowej siły. Rozglądał się po pokoju uważnie, jakby wraz z ciszą nocną wracała dawniejsza pamięć, mrugał oczami, usiłując coś sobie przypomnieć; podnosił głowę zwolna i siadał na łóżku. Łóżko miał stare, skrzypiące, nieboszczyk stryj sypiał na niem przez pół wieku; przy lada poruszeniu szruby, nogi i deski odzywały się po swojemu. Wówczas przeze drzwi Julek wsuwał rudą głowę, uśmiechnięty litościwie zbliżał się do brata, układał go napowrót, a przytrzymując za ramię, rozglądał się po pokoju.
— Czy nienależałoby związać czemkolwiek tego awanturnika? — rozmyślał.
Nazajutrz, przy rannej herbacie — opowiadał, że „ten“ znowu dokazywał dziś w nocy, że on, Julek, kilka godzin przesiedział w jego pokoju, że... że Jaś bardzo biedny... szkoda go... taki był dobry... rozumny chłopak... a teraz? Krzywił się przytem jak chora małpa.
Ojciec słuchał i milczał, tylko dolna warga drgała mu coraz silniej; matka niecierpliwiła się widocznie.
— Eh, milczałbyś przynajmniej — mówiła. Już ty pewno nie pożałujesz nikogo. Gadasz, byle gadać! Taki już gadatliwy urodził się — utrapienie czyste!
Nie lubiła go, lękała się nawet trochę. Chytry był i szpiegował ją nieraz dawniej jeszcze, ile razy kupiła sobie ciastek, lub winogron w tajemnicy przed mężem, Julek przewąchał najakuratniej i wsunął się cichutko do jej pokoju, podczas kiedy zajadała w najlepsze — mrugał i uśmiechał się chytrze. Mimowoli dawała mu cząstkę przysmaków: zjadał przy niej w milczeniu; a tylko, gdy spojrzeli na siebie przypadkiem, krzywił się złośliwie! Oh, to był dzieciak! kiedy całował po rękach, to ja aż w sercu kłuło.
Od najmłodszych lat zrozumiał, że ona w domu nie wiele znaczy, że tu wszystko ojca; lizał się, nadskakiwał