Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siwych, gładko przyczesanych włosach; przy każdem poruszeniu głową tłusty podbródek rozkładał się rozkosznie na białym kołnierzyku. Piła kawę lub herbatę, włożywszy uprzednio do ust jeden z małych kawałeczków cukru; czasami robiła pończochę; najczęściej jednak spoglądała przez okno na bramę, albo na drzwi swoich lokatorów, a jeśli zdarzyło się, że cudzy pies zabiegł na dziedziniec, wołała z okna:
— A ty tu czego? a włóczęgo! Oj wody, wody! dam ja tobie!
Klaskała przytem w dłonie i podnosiła się z lekka na fotelu. Swoich psów z kamienicy znała za to dobrze; prawda, że było ich dwóch tylko, trzecia zaś wykwintna pudliczka z pierwszego piętra bardzo rzadko schodziła na dół. P. Turska była na nią dość łaskawa; wołała do swego okna, czasami nawet rzucała jej kawałeczek cukru, za co od właścicielki, żony adwokata, otrzymywała uprzejmy uśmiech: obie panie kłaniały się sobie przez okno, a pudliczka tymczasem, zjadłszy cukier, spoglądała łakomie na tłustą dobrodziejkę. W dni pogodne okno otwarte było aż do wieczora, zimą zaś, albo w słotę p. Turska, siadywała przy zamkniętem; miejsce w fotelu próżnowało tylko w porę obiadową; wówczas sąsiedzi śmiało mogli regulować zegarki — była to bowiem druga godzina po południu. W dwóch następnych oknach, również obrosłych dzikiem winem, widywano samego gospodarza; w szarym szlafroku, wypłowiałym na plecach, a wiecznie rozpiętym kołnierzem u koszuli, palił fajkę, albo układał pasyanse. I on na lada szelest w podwórzu zwracał głowę do okna, ale psy i tym podobne stworzenia mało go obchodziły; natomiast gdy dostrzegł, że z wyższego piętra wylano przez lufcik trochę wody, albo garść śmiecia wyrzucono, wołał na żonę przeze drzwi. Tegoż dnia w zanotowanem mieszkaniu pojawiał się stróż z przedmową, że państwo Turscy kłaniają się i proszą, żeby wylewanie i wyrzucanie odbywało się w ozna-