Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niechże przeznaczenie knuje sobie los jego dowoli — nie będzie on wcale starał się je przebłagać.
Po pół do siódmej odział się i poszedł do klubu.
Zastał tam Surbitona w towarzystwie młodzieży i zmuszony był zjeść z niemi obiad. Ich banalne rozmowy, próżne koncepty nie zajmowały go, zaraz też po kawie opuścił towarzystwo pod pretekstem jakiegoś rendez-vous.
We drzwiach już otrzymał z rąk odźwiernego list.
Pochodził on od Winckelkopfa. Zapraszał on lorda na następny wieczór, w celu obejrzenia eksplodującego parasola, wybuchającego w momencie otwierania. Był to ostatni wyraz techniki. Parasol pochodził z Genewy.
Podarł list na drobne kawałki. Postanowił zaniechać już nowych zamachów.
Następnie poszedł tułać się po wybrzeżu Tamizy, i całe godziny spędził nad rzeką.