Strona:Oscar Wilde - Zbrodnia lorda Artura Savile.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doznał nagle uczucia żywego zainteresowania.
W subtelnej piękności brzasku było coś — jakby niewymowne wzruszenie, pod wpływem którego lord zamyślił się o wszystkich dniach zrodzonych w pięknie, konających śród burzy.
Jakże dziwny Londyn oglądali ci niezgrabiasze o ordynarnym brzmieniu głosu, grubijańskim humorze, nonszalanckim chodzie! Londyn wolny od zbrodni i od dymu dziennego, blady wizyjny gród, miasto wolne od mogił.
Dumał, co też oni sądzili o tym wszystkim, czy odczuwali uroki i hańbę, dumne i piękne uciechy barw, przerażający głód i wszystko, co się wznosi i opada w tym mieście od rana do nocy.
Prawdopodobnie gród był dla nich tylko ujściem, rynkiem sprzedaży produktów, gdzie zabawiali nie dłużej nad parę godzin, opuszczając jeszcze ulice jednako ciche, domy jednako pośnięte.