Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więzienni są zgoła zbyteczni. Na ogół pełni są oni najlepszych chęci, jednakże, jako ludzie zbyt mało inteligentni, często wprost ograniczeni, — nie są oni zdolni do przynoszenia więźniom żadnej ulgi. Mniej więcej raz na tydzień obraca się klucz w zamku naszej celi, i wchodzi kapelan. Więzień wstaje, naturalnie, natychmiast. Kapelan pyta więźnia, czy czytał Biblję. Odpowiedź brzmi: „tak“ albo „nie“. Kapelan przytacza kilka wersetów z Pisma św., wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Czasem zostawia broszurkę, której celem jest ratowanie duszy więźnia. Oto wszystko.
O ile jednak należy funkcjonarjuszom więziennym zabraniać wszelkich zajęć po za murami więzienia, zakaz ten powinien dotyczyć lekarzy więziennych.
Obecnie większość lekarzy więziennych ma rozległą praktykę prywatną, a wielu z nich zajmuje posady w innych instytucjach. Naturalnym wynikiem takiego stanu rzeczy jest niedostateczne zwracanie przez nich uwagi na zdrowie więźniów i zupełne zaniedbywanie strony sanitarnej. Osobiście przywykłem — od dzieciństwa już — zapatrywać się na lekarzy, jako na przedstawicieli najbardziej humanitarnego ze wszystkich zawodów. Muszę jednak zrobić wyjątek dla lekarzy wię-