Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się od otaczającego ją tła. Szczupła i nad wiek swój wysoka, miała ona na sobie szubkę z błękitnego atłasu, łabędzim puchem obszytą. Atłas byt jeszcze świeży i błyszczący, ale śnieżne niegdyś obszycie wyglądało jakby wydobyte z popiołu. Ubranie to, z którego już wyrosła, sięgało jej zaledwie do kolan, poniżej, długie, chude jej nogi wpół okryte były łachmankami pończoch, pajęczej cienkości i bócikami wysokiemi, na długi rząd błyszczących guziczków spiętemi, ale przez otwory których przeglądały nagie prawie stopy. Ściągłą i chudą twarz jej, z wielkiemi zapadłemi oczami, otaczały włosy ogniste, starannie uczesane i opasane świeżo znać włożoną kosztowną wstążką. W tych niskich, ciemnych ścianach, pomiędzy temi dziećmi bosemi i w grubej odzieży, strój ten, jako też delikatność cery jej, rąk i ruchów, okrywały ją wpół śmiesznem, wpół bolesnem piętnem głębokiej z całem otoczeniem jej dysharmonii. Przez chwilę słychać tylko było uderzanie łyżek o misę i mlaskanie pięciu gąb z wielkim smakiem zajadających zacierkę ze słoniną, przekąsywaną razowym chlebem. Hela jadła także, ale powoli, delikatnie i bardzo mało. Kilka razy podniosła do ust chleb i zacierkę i, położywszy łyżkę na stole, siedziała cicho z rękami splecionemi na