Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panienka... rośnie.
— Rośnie, moja Czernisiu... i trzebaby już myśleć o jej edukacyi. Guwernantki do domu nie wezmę za nic, bo nie cierpię mieć w domu obce osoby... nie pojmuję, co uczynię?
Czernicka znowu milczała chwilę. Potem z westchnieniem wymówiła:
— Jakato szkoda, że panienka nie jest już takiem małem dzieciątkiem, jakiem przybyła tu do nas...
P. Ewelina westchnęła także.
— To prawda, moja Czernisiu, tylko takie małe dzieci są prawdziwie miłe i sprawiają rozkosz niezmąconą. Hela wyszła już z najmilszego dziecięcego wieku. Trzeba już ją uczyć, strofować...
— Spostrzegłam właśnie, że od jakiegoś czasu pani jest zmuszoną dość często strofować panienkę...
— Naturalnie; charakter jej zmienił się znacznie. Stała się kapryśną... dąsa się na mnie byle o co...
— Pani przyzwyczaiła panienkę do swej nadzwyczajnej dobroci...
— To prawda. Rozpieściłam ją. Niepodobna jednak taką już dużą dziewczynę pieścić tak,