Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

finansowo nadrujnowani, wydzierżawili wieś swoję i w celu staranniejszego a tańszego wychowania dzieci, w mieście osiąść umyślili! Nauczycielka o kilka dni wcześniej niż oni, dom ich opuszczała.
Z pokoju swego wyszła w czerni cała, prosta, sztywna, a ktoby ją wtedy po raz pierwszy zobaczył, myślałby pewnie, że była to kobieta szorstka i rozgniewana. Czoło jej było porznięte zmarszczkami, ogniste oczy świeciły ponuro, chód i ruchy miały w sobie coś ostrego i popędliwego. Jednak pana i panią domu pożegnała z głębokim szacunkiem, dzieci uścisnęła serdecznie, milcząc, do powozu wsiadła — i pojechała dalej.
Odtąd cechy, których powierzchowność jej i obejście się stopniowo nabierały, niedobrze względem niej ludzi usposabiały. Ona też dobrych ich usposobień dla siebie nie oczekiwała. Powiedziała była sobie, że »wszystkie ściany na świecie zimne i wszystkie serca obce« i że: »te wielkie przywiązania pomiędzy obcymi... to tylko w powieściach«. Powiedziała to sobie i z różowego morza iluzyi, po którym przez całą swą młodość pływała, wpłynęła w gorzkie wody nieufności i podejrzliwości.
Nieufność i podejrzliwość malowały się w wyrazistych jej oczach wtedy nawet i wtedy szcze-