Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Trochę niespokojny, dawszy mu obszerną naukę postępowania, Twardowski wysłał za nim na szpiegi wiernego Maćka, który z powrotem przyniósł następującą relacyę:
Gdy burmistrz zapukał do drzwi swojego domu, już był wieczór. W oknach kamienicy wszędzie błyskały światła, słychać było huczną muzykę, konie i kolasy, u wrót czekające na panów, świadczyły, że się liczne zgromadzenie u p. burmistrzowej bawiło.
Otworzono mu drzwi wreszcie, ale wierny sługa stary nie poznał pana wchodzącego i zapytał:
— Czego miłość wasza potrzebuje?
— Czego? ha! ha! Tadeuszu — odpowiedział burmistrz — widzisz, powróciłem z podróży.
Maciek wcisnął się i ciekawie przysłuchiwał.
Tadeusz, wytrzeszczywszy ogromnie oczy, patrzał, ale nie rozumiał nic jeszcze, ani go poznawał.
— Prowadź mnie najprzód do komnaty, od której u jejmości klucze.
— Co? co? co on gada? — bąkał, wpatrując się, Tadeusz. — Miałżeby to być nasz pan? Aleć to jakiś młody, w samej sile wieku człowiek. Gdzieżby on zgubił ten odęty brzuch, co go nosił przed sobą.
Podstawiwszy świecę mało nie pod sam nos panu, począł sobie coś niby przypominać Tadeusz.