Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Moją nieśmiertelną duszę!
— Piszże cyrograf na swoją duszę.
— Powoli — przerwał mistrz. — Pokaż mi wprzód, co mi dać możesz za tę duszę, którą ci sprzedaję, nie oddaję,
— A to jak?
— Zadaję ci trzy próby, szatanie.
Oto najprzód przeniesiesz wszystko srebro, jakie gdzie jest w Polsce, w jedno miejsce, do Olkusza, do zarzuconych kopalni, które karą Boga za świętokradzki uczynek tamecznego magistratu przestały ludziom dawać zasiłek. Niech tam leży wszystko srebro dla mnie, żebym ja niem tylko rozporządzał.
— A toż na co, mistrzu? — odezwał się dyabeł. Chceszże zubożyć swój kraj, zsypując wszystko srebro, skąd go już nigdy dobywać nie będą procesem i klątwą wyniszczeni mieszczanie? Cóż ci z tego przyjdzie?
— Tak chcę, tak być ma — odpowiedział mistrz.
— I cóż więcej? — zapytał śmiejąc się szatan. — Widzę, że z tobą ciężko będzie, i więcej się koło tego natrudzić potrzeba, niżeli tego twoja nadpróchniała dusza warta.
Twardowski dumnie się uśmiechał.
— Powtóre — rzekł — przez tęż noc wykopiesz mi staw pod Knyszynem i przerzucisz z miejsca na miejsce kamień ogromny, leżący pod Czer-