Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto, pan sobie mnie nie przypomina? A ja pana jednak nie zapomniałam.
— I ja już ciebie nigdy nie zapomnę, daję ci na to moje słowo honoru. Zostaniemy zawsze dobrymi przyjaciółmi.
— Dobrze, bardzo dobrze, ale w takim razie pohuśtaj mnie tak, jak to robi mój tatuś.
— Z całą przyjemnością, gdyż przypominasz mi bardzo moją małą córeczkę, która będąc w twoim wieku, jak i ty, była miłą i grzeczną. Niech Cię Bóg za to błogosławi!
— Czy pan bardzo kochał tę swoją córeczkę? Bo mój tatuś bardzo mnie kocha.
— O tak, kochałem ją nad życie, ona rozkazywała, a ja jej słuchałem.
— A więc i ja pana bardzo kocham. Czy zechce mnie pan pocałować?
— Ależ z prawdziwą przyjemnością. Ten oto pocałunek będzie dla ciebie, a ten dla niej. W obecnej chwili ty ją zastępujesz, więc co rozkażesz, to spełnię.
Dziecko uradowane klasnęło w rączki z uszkiem nadstawionem, słysząc warczenie bębna, zawołało.
— Żołnierze! żołnierze idą! — Panie Generale, Abby chce ich zobaczyć!
— Zobaczysz ich za chwilę kochanie, lecz przedtem musisz spełnić moje polecenie.
W tej samej chwili wszedł do sali oficer i odraportował.
— Oni już są tam!
Lord Protektor dał Abby trzy małe gałki z wosku: dwie białe i jednę czerwoną. Czerwona miała wskazać