Strona:Opętana przez djabła.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bo mama ciągle mówi. kiedy nareszcie ta stara rudera zrobi klapę?
Podpisane: „Medicuś“,

I oto teraz, kiedy doktór Kizeł przydałby się — doktora Kizla niema. Gdyby zaś zjawił się, to walnąłbym go głową w brzuch, zapędziłbym go do kąta i tam począł obgryzać męsiste części jego fizjognomji — nos, usta, uszy, policzki...
Nic to, że wstrętne... Nic to...
I jaka szkoda, że ani ja, ani nikt z moich znajomych, nie ma małych dzieci! Gdyby tylko te małe urwisze zaczęły kaprysić — zaraz byśmy je postraszyli „rękopisem doktora Kizla“.



96