Strona:Opętana przez djabła.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prawda, że mam rację? — ożywił się agent. — I ciotka ciotce nie równa. Zdarzy się czasem taka ciotka, że niech ją wszyscy djabli...
— Zdarzają się czasem ciotki — wiedźmy — potwierdziłem sentencjonalnie.
— Che-che-che! To racja. A ja panu to jeszcze powiem, że niejeden klijent skacze pod sufit, jeżeli ciotka nogi wyciągnie... Naturalnie jeżeli zmarła ciotka jaka bogata, i zostawiła huk pieniędzy.
— Wyobraź pan sobie: moja nieboszczka ciotka też kierowała się dobremi zasadami w życiu, bo zostawiła mi 40,000 rubli.
— Ależ z pana figlarz! — zaśmiał się agent, klepiąc mnie po ramieniu — Pan sobie żarty stroi, a ja go tu pocieszam, uspokajam... W takim razie powinszować, powinszować... To też spodziewam się, że przy takim kapitale wszystko będzie jak należy.
— I tak już jest wszystko, jak należy — uspokoiłem agenta.
— Che-che-che! Dalibóg, przyjemnie mieć do czynienia z takimi jak pan klijentami! Więc pozwoli pan teraz zdjąć miarę?
— Jaką miarę?
— Na trumienkę.
— Po co? Ze mnie zdejmować — jeszcze za wcześnie, z ciotki — za późno.
— Dlaczego zapóżno? Jest to rzecz najłat-

42