Strona:Opętana przez djabła.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hm... Rzeczywiście... Bywa i tak... A notatkę jaką zostawił?
— List... do mnie... „do kochanej Mamusi“...
— Tak, tak... Czy można zobaczyć?
— Co zobaczyć?
— No ten list? Oddam potem...
— Co? Wszakże to dla mnie najświętsza rzecz!
— Najświętsza?... Aha!
Młodzieniec wyjął notatnik i zapisał:
„Najświętsza rzecz — oświadczyła matka...“
— Dzięki pani. Jeszcze jedno pytanie: kiedy pani wpadła do pokoju, to... zastała pani syna w agonji, czy jak?
Matka zakryła twarz rękoma.
— Był już martwy.
— A zatem agonji pani już nie zastała? Jaka szkoda! A jaki system?
— Czego?
— Rewolweru
— Nie zauważyłam. Miałam to głowę do takich rzeczy?...
— A powiedz pani... Pani, ma się rozumieć, bardzo żałuje nieboszczyka?
— Niby syna?!
— Tak... tak... syna... ależ naturalnie! Ja to dobrze rozumiem No, ale pewno zostało pani jeszcze trochę dzieci?...
Zerwałem się i chwyciłem za rękę owego różowego młodzieńca.

103