Przejdź do zawartości

Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nadleciał wietrzyk i nerwowy dreszcz
Wstrząsnął drzewami od końca do końca.
I jął na ścieżki padać kwietny deszcz,
Jakby na przyjście oblubieńca — słońca.

A on łaskawie objął cały świat
Ciepłem spojrzeniem władyki i księcia —
I białym deszczem rozpłakał się sad
I wszystkie kwiaty padły w swe objęcia.