Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz wytężam próżno wzrok
Poprzez białej drogi łuk —
Sanki już skręciły w bok
Koleiną polnych dróg.

Próżno duszę ślę na łów,
Zcichły dzwonki — usnął bór.
Ominęło szczęście znów
Mój samotny cichy dwór.