Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

DIOGENES



Jak grecki mędrzec z latarnią
Po wielkiem wędruję świecie.
Mem mieniem: kostur pielgrzymi
I szary worek na grzbiecie

I dukat serca czerwony,
Ukryty gdzieś w sakwie na dnie,
Więc wiem, że żaden złoczyńca
Na drodze mię nie napadnie.

Wędruję długie już lata,
Ogromną odbyłem drogę,
A dotąd tego co szukam
Na świecie znaleźć nie mogę.

I choć niejeden przechodzień
Natręctwu memu złorzeczy,
Podsuwam światło latarni
Do każdej twarzy człowieczej.

Do każdej zaglądam chaty,
Do każdej karczmy zachodzę —
Tak wiele słupów milowych
Minąłem na swojej drodze.

Dopala się świeca życia
A droga jeszcze daleka —
Nim zgaśnie światło latarni
Czy znajdę wreszcie człowieka?