Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

W roku 1128, w dzień świąteczny, wybrał się w te miejsca, zarosłe podtenczas olbrzymim borem, na łowy, król Dawid I. Polowanie było świetne, mnóstwo zwierzyny padło pod monarszymi strzałami, radość rozpromieniała oblicze bawiącego się władcy. Nagle z gęstwiny, w którą się król zapuścił, wypada olbrzymi jeleń. Zoczywszy jezdca, rzuca się wprost na niego i rozłożystymi rogami powala go z koniem na ziemię. Niebezpieczeństwo wisi nad głową króla, śmierć groźnie zagląda mu już w oczy, gdy nagle jeleń, jakby rażony gromem, opuszcza swoją bezsilną ofiarę, i spiesznie chroni się w gąszczach. Przerażony Dawid powstaje z miejsca, i widzi nie mniej, nie więcej, tylko cud. Na niebie rysuje się wyraźnie olbrzymia ręka, trzymająca wielki, olśniewający wzrok, krzyż. Otóż blask krzyża, stał się ratunkiem dla króla, oczy jelenia zostały nim oślepione i dzięki tej interwencyi niebieskiej, wierni poddani tego wojowniczego pana, mogli nim cieszyć się jeszcze czas jakiś.
Otóż na pamiątkę tego cudu, Dawid I, postawił w tem miejscu klasztor, a poczynając od Roberta III, królowie Szkocyi obierają w klasztorze tym rezydencyę. Jakób IV, buduje tu już zamek dla siebie, który kończy syn jego Jakób V, a choć Anglicy w roku 1544 niszczą go prawie doszczętnie, pozostawiają przecież nietkniętemi