Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   289   —

Uczucie to, daje się streścić w jednym wyrazie: przygnębienie. Kiedy się w tym świecie znajdę, to mimo całego jego powabu i krasy, czuję, że mi w nim nie jest dobrze, że nałożyć się nie potrafiłbym do niego nigdy. Oczy moje zasłania mi tu zawsze nieprzebyta kamienna zapora, ruchy paraliżuje zawsze grzbiet najeżony przeszkodami, a myśl tłoczy i przybija zawsze do ziemi, jakaś olbrzymia, niezbadana siła. Wszystko mi tu mówi, że wobec tych dziwowisk natury jestem niczem, wszystko przekonywa o tem, że rozum mój jest za słaby do zwalczenia przeszkód, jakie rzucone tu są na mojej drodze, wszystko, że jestem małym, nędznym niewolnikiem, że muszę ukorzyć się, milczeć i uledz. Jakże innych doświadczam za to uczuć, kiedy się znajdę na wielkiem jeziorze lub morzu. Tam widzę się prawdziwie niepodległym, tam czuję skrzydła u moich ramion. Gdzie okiem powiodę, horyzont otwarty, gdzie rękę wyciągnę, przestrzeń wielka, a gdy głos wydobędę z piersi moich i poślę uwielbienia słowa przed tron Przedwiecznego, to nie powrócą już one do mnie przytłumionem, jak wśród gór echem, ale pójdą po przez kryształowe fale, i odbiją się aż w nieskończoności. Tak jest, góra człowieka dławi, morze elektryzuje i unosi, i jeżeli w dziejowym pochodzie, ludy przysiadłe do jego brzegów, pierwej niż inne wydo-