Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   245   —

wyspy Colomba, jestto bowiem bardzo przyjemna wycieczka.
Na wyspę Colombę czas już nie pozwolił mi jechać, przecież nie zapomnę nigdy tej skwapliwości, z jaką ten żyd polski, starał się uprzyjemnić mi tu pobyt. A nie zapomnę jej z tego względu, że widziałem w tem skutek polskiej mowy, z którą spotykał się tak rzadko.
— O ileż, pomyślałem, stoi ten żyd wyżej w moich oczach, od tego zcudzoziemczałego doszczętnie rodowitego Polaka, z którym się przed laty spotkałem w Sztokholmie?
Przedłużeniem ulicy Broomielow, dochodzi się do doków Glazgowa. Są one, powtarzam, jedną z największych osobliwości tego miasta, i przedmiotem zupełnie zasłużonej jego chwały. Zatrzymajmy się chwil kilka nad nimi.
Przedewszystkiem łącznie z portem obejmują one olbrzymią przestrzeń 60 hektarów wody i gruntu, i utworzone są wielkim kunsztem i pracą, za niesłychaną cenę około czterech milionów funtów szterlingów. Niepraktykowane te koszta, wywołane zostały tem, że 50 lat temu, Clyde'a pod Glazgowem, nie przechodziła 60 metrów wszerz i 1 metra wgłąb. To się mieszkańcom tego miasta nie podobało, zapragnęli zatem sztuką uzupełnić to, czego im natura odmówiła, i wziąwszy się energicznie do pracy, w stosunkowo krótkim czasie dokonali swego.