Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

gra tu jak gdzieindziej roli automatu, ale patrzy, aby widzieć, stoi, aby osobą swą dopomagać. Jest on też dobroczynną gwiazdą tego miasta, tego królestwa o pięciu blisko miljonach mieszkańców, i bez niego — nie wątpię o tem na chwilę, — jednego dnia spokojnie, nikt a zwłaszcza też cudzoziemiec, w tej metropolii całego świata, z pewnościąby nie przeżył.
Bo naprzykład, zejdźmy z ulicy na dół i skierujmy się do niedalekiej stacyi kolei podziemnej opasującej środek Londynu. Uderza cię tam naprzód napis: Beware of pick-pockets (strzeż się złodziei). Czytasz napis i idziesz prosto do kasy, toć to, złodzieje, myślisz, z nieostrożnych tylko czerpać zwykli korzyści, a ty jesteś ostrożny, o, i bardzo ostrożny. Pytasz więc, gdzie sprzedają bilety na Baker street Station, do gabinetu figur woskowych, pani Tussaud. Pokazują ci okienko, stajesz w niem i zaczynasz z kasyerem rozmowę. Ale do gabinetu pani Tussaud, nie ty jeden jedziesz; jedzie z tobą i ten pan w cylindrze, który cię przed chwilą uprzejmie do okienka przyprowadził. I on także chce kupić bilet, a że pociąg za sekundę przychodzi, więc się tłoczy i przyciska cię do muru. Wydaje ci się to nieco niegrzecznem, ale w Anglii time is money (czas jest pieniądzem), tam wszyscy tłoczą się jeden przez drugiego. Nagle widzisz, że policeman poważnie przybliża się do ciebie, śle-