Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   197   —

już nigdy! Ponura śmierć, jak te ponure mury, roztoczyła nad nim swoje skrzydła, uniosła go, w niedościgłe okiem przestworza, w których buja, niepobłogosławiony na tę daleką drogę nawet zwykłym cmentarnym krzyżem. Jakżeż więc niepodobnym jest grób jego, do grobu Thorwaldsena w Kopenhadze?..

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Kiedym bawił jeszcze w Londynie, mówiono mi, że w Szkocyi dwie rzeczy są najciekawsze do widzenia: opactwo w Melrose i „Pani Jezior Szkockich“ w górach Trosachu. Gdym zatem odchodził od tego grobu i posyłał trumnie wielkiego poety ostatnie spojrzenie i westchnienie, przypomniały mi się te słowa i ucieszyłem się, że za chwilę wśród ruin tego opactwa chodzić będę. Jakoż przeszedłszy wiszący most na Tweedzie, w stronę Melrose skierowałem moje kroki, i właśnie znajduję się wewnątrz murów starego klasztoru, i spoglądając na rzeczywiście wspaniałą pozostałość starego budownictwa, wspominam zamarłą jego przeszłość.
Losy opactwa w Melrose, podobne są do losów klasztoru Dryburskiego. Podobnie, jak tam, tak i tu, powołał je do życia, król Dawid I, podobnie, jak tam, tak i tu, pozostawili na niem swój ślad Anglicy, których ciężką, wandalską rękę, znać nie na jednem miejscu w Szkocyi.