Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   150   —

żdy poddaje, w krew całego narodu weszłym prawidłom, przejmować musi prawdziwym każdego szacunkiem. I nie zgodzę się nigdy z tymi, którzy napadają na takie święcenie Niedzieli, ze względów, że zamykając miejsca niewinnej zabawy i uciechy przed ludem, pcha go w ramiona rozpusty i wymykających się z pod kontroli ogółu miejsc publicznych, miejsca te bowiem znajduje zawsze i u nas ten, kto w innych nie czuje się na swoim stołku, ale za to nie znajduje tego uroczystego nastroju, jaki tu przebija się, że tak powiem, w każdym atomie powietrza, które bezwiednie wciągać musi do swoich płuc.
„Życie trudniej nieraz przeżyć — powiada Rogosz — niż głowę oddać pod topór kata. Są zawody, które nas zwysłów pozbawiają, są boleści, pod których brzemieniem bezsilni upadamy. Wtedy jedyną naszą dźwignią wiara, jedyną osłodą religja, jedyną ucieczką Bóg“. Otóż ta głęboka prawda jest treścią życia tego miasta i tego kraju w dniu niedzielnym, otóż to ona przeinaczyła tu wszystko. Ale przeinaczywszy, dokonała swego, podniosła stopień moralny narodu, dźwignęła go na niedościgłe wyżyny duchowego życia. Dlatego też, chociaż doznawałem na sobie nieprzyjemnych skutków zastosowania jej w praktyce w Edynburgu, nie sarkałem na surowość zakonu, poddawałem się