Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   106   —

Bo istotnie, przejechałem szerokie przestrzenie Szkocyi i nie spotkałem nigdzie kobiety prawdziwie pięknej, zaglądałem do wnętrza willi wspaniale wznoszącej się przy wodospadzie Clyde'y pod Lanarkiem i do ustronnej chaty przylepionej nędznie do ziemi pod Melrose, i nigdzie oczy moje nie zostały uderzone czemś takiem, coby je zniewoliło zatrzymać się na jednem miejscu dłużej. Wszędzie twarze ściągłe, włosy najzwyklej ułożone na głowie, oczy, niezdolne rzucić iskry w niczyją duszę. Wszędzie. Nawet w Edynburgu, gdy nad wieczorem cały modny stolicy Szkocyi świat, wylegnie w powozach i pieszo na Princes-street, darmo szukasz w tłumie przesuwających się tam wtedy kobiet, pięknej, w całem tego słowa znaczeniu, darmo w tej gromadzie twarzy niewieścich, pragnąłbyś chociaż jedną wyróżnić! Powiedział ktoś, że Szkotka jest brzydką, bo się brzydko ubiera, odpowiedzieć mógłbym, że się ubiera brzydko, gdyż wie o tem dobrze, że piękną nie jest. Tak jednak czy inaczej, ubranie jej nie zachwyci nikogo, a magazynierki mód, jeżeli gdzie, to tu z pewnością interesów nie robią. Bo wyobraźmy sobie water-proof do ziemi na ramionach, a męską jasną czapkę na głowie, albo mantylkę futrzaną z włosem na zewnątrz, i suknię bez upięcia i fałd, a będziemy mieli dokładny obraz strojów, jakie spotyka się w tym kraju. To też