Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   98   —

cyi, reszta idzie w świat daleki i szeroki. Ja sam posłałem jednego syna do Australii, bom mu tu miejsca nigdzie znaleźć nie mógł, a nierzadko spotkasz pan takich rodziców, których dzieci są porozrzucane po Kanadzie, Indyach i Afryce.
— A jakżeż jest z narodowością ich? — zapytałem, przerażony kosmopolitycznym nieco odcieniem jego mowy.
— Jak? Szkot wszędzie Szkotem do śmierci pozostanie, i uważałby sobie za prawdziwą zbrodnię, gdyby mieszkając nawet pod Antypodami, pod swój dach wprowadził kobietę, nad kolebką której nie brzmiały tęskne pieśni Waltera Scotta i Burnsa. I gdy się po latach wielu, taki dobrowolny emigrant dorobi za granicami kraju majątku, wtedy na starość ściąga do Szkocyi, i tu w grobach dziadów i ojców swoich, składa spracowane kości. Takim sposobem, kraj na tem nic nie traci, a przeciwnie wzbogaca się ciągle owocami pracy na obczyźnie, nie mogących się w jego biednych górach, wyżywić dzieci.
Ze słów tych i my także moglibyśmy wyciągnąć naukę, i kraj nasz bowiem podobnie jak Szkocya jest biednym. Ale wyjątkowe warunki, w jakich się znajdujemy, biedę naszą o wiele potęgują. I u nas więc także, przy pociągu do nauki, nadmiar inteligencyi stworzyć się prędko może, jeśli przed młodzieżą naszą nie otworzymy horyzontów szerszych, jeśli ka-