Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   96   —

kilka tysięcy studentów rokrocznie słucha nauk, i zestawimy cyfrę ogólnej ludności Szkocyi, (trzy miliony) z cyfrą tych, którzy tam do nich przychodzą po najwyższą oświatę, to uchylimy czoło z namaszczeniem przed tym krajem, który w szlachetnych zapasach o zdobycie wiedzy, nie daje się wyprzedzić żadnemu narodowi w świecie.
A w tej wzniosłej pogoni za oświatą, Edynburg trzyma pierwsze miejsce, nietylko bowiem jego uniwersytet, ale i średnie realne szkoły zasługują na szczególniejsze wyróżnienie. Taka naprzykład High-School (szkoła wyższa) przygotowująca młodych ludzi do handlu i przemysłu, mogłaby służyć za wzór podobnym szkołom na stałym lądzie Europy, a prawdziwie demokratyczny duch, jaki ożywia ciało jej profesorów, czyni z niej zakład naukowy najpopularniejszy w całem znaczeniu tego słowa. I podczas gdy podobne jej uczelnie w Anglii, przystępne są jedynie dla bogaczów, i nieprzebytą baryerą odgrodziły się od klas biednych, edynburska High-School, przed wszystkimi otwiera swoje wrota, i na jednej sadza ławce syna lorda, władającego tysiącami akrów ziemi z okolic Lanarku, jak biedną sierotę po rybaku z Newhaven, lub dziecko pastucha z gór Trosachu. A że podobnie jak w tej szkole dzieje się we wszystkich szkołach w całej Szkocyi, że wszę-