Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego stał się teraz słodki, błagalny. Jakieś wnętrzne łzy drżały w nim i przepajały niewysłowioną czułością. Ręce miał złożone, oczy wzniesione na sklepienie kościoła, kędy wiły się jeszcze obłoczki kadzidła. Błagał o przebaczenie ludzi, Maryi Dziewicy, Boga... błagał z płaczem i rozpaczą. Odwoływał się nawet do litości rzeczy:
— I ty dziewicza a płodna wiekuiście przyrodo, której miłosne upojenia Bóg umiłował, wywodząc cuda życia z wyzwolonych ciał świętych, naturo tylekroć splugawiona, sprofanowana przezemnie, ulituj się! Ulituj się!... przebacz i ześlij mi cierpienie, bo cierpienie zbawczem jest dla grzesznika. Gdy łaknął będę, wzbroń mi chleba i owoców ziemi, gdy gardło moje palić będzie gorączka, wodom źródlanym nie dopuść, by mi dały ochłodę! Gdy zimny dreszcz obejmie me członki, zakryj słońce, odpędź mnie od schronisk i słodkich leż odpocznienia. Uczyń, by stopy moje raniły ciernie przydrożne i kolana moje ścierały się o twarde skały. O naturo, bądź mi nielitośną, dręcz karząc jako matka to nędzne ciało, sprośne i buntownicze i w ostępach twych borów ciosaj najcięższe krzyże męki, pod których brzemieniem ugięty iść mam ku wieczystej światłości...
Niewysłowione wzruszenie odmalowało się na twarzach słuchaczy. Oczy podkrążały się, twarze kurczyły, piersi dyszały ciężko. Proboszcz krzywił się strasznie, by nie wybuchnąć. Z nabrzmiałą