Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ze szkoły. Gdy powrócił do domu, w bezczynności i swobodzie rozpanoszyły się w nim jeszcze bardziej złe skłonności. Całą okolicę oburzał swem rozwiozłem życiem, nie wychodził z szynku i dopuszczał się rozlicznych kradzieży domowych. Nie można mu było uczynić najlżejszej uwagi, gdyż unosił się i groził, iż wszystko porozbija. Był tak straszny w gniewie, że wszyscy drżeli, a on sam po przejściu ataku całemi godzinami leżał wyczerpany, chory, blady, podobny do epileptyka zbrutalizowanego straszną chorobą. Gdy matka pytała go jaki zawód obrać zamierza, pogwizdywał i obracał się do niej tyłem. Umieściła go na próbę u notaryusza w Mortagne, ale uciekł stamtąd po trzech dniach, zasmarowawszy obrzydliwymi rysunkami mnóstwo stemplowanego papieru. W tym czasie opanowała go istna żądza czytania. Czytał wszystko, poezye, książki naukowe, filozoficzne i dzienniki rewolucyjne, których mu dostarczał aptekarz republikanin w starym stylu, egzaltowany, rozszalały, marzący tylko o gilotynie i szczęśliwości wszechludzkiej. Obaj spiskowali teraz, układając katastrofy fantastyczne i przewroty nadzwyczajne porządku społecznego. Julek radował się niewymownie wygłaszając wobec matki przerażające rzeczy, a biedna kobieta zalewając się łzami jęczała boleśnie.
— Mój Boże! Czyż to możliwe, by to był mój syn?