Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koła stołu. Rękawy miała zakasane po łokcie. Gdy wyszła, ojciec powtórzył raz jeszcze:
— Ale co on u licha mógł zmajstrować w Paryżu?... Przez ciąg sześciu lat nie dał znaku życia... Hm, i to ksiądz... Bardzo jestem ciekawy... bardzo jestem ciekawy.
Domyśliłem się, że idzie o stryja, księdza Juliusza. Rano otrzymał ojciec list z zawiadomieniem o rychłym jego przyjeździe. List był krótki, lakoniczny, nie zawierał żadnych wyjaśnień. Ani śladu serdeczności, ni słowa tłumaczenia, że nie pisał tak dawno. Wracał do Viantais, donosił o tem bratu i na tem koniec. Listy podobne przesyłają dostawcy swym odbiorcom. Pismo jeno bardziej jeszcze było nerwowe jak dawniej. Zauważył to ojciec.
— Co u licha mógł ten człowiek zmajstrować w Paryżu? — wykrzyknął poraz trzeci.
Matka wyprostowana przy stole, z rękami splecionemi na piersiach potrząsnęła głową. Surowa jak zawsze, sztywna, w sukni czarnej, gładkiej, bez żadnych ozdób z białym kołnierzykiem u szyi wyglądała jak wcielenie powagi.
— Ot, oryginał, — odparła — a przytem pewna jestem, że w tem wszystkiem tkwi coś paskudnego.
Zamilkła, a po chwili dodała z niechęcią:
— Wolałabym dużo, by był został w Paryżu,