Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czucia obowiązkowej grzeczności, od której nie zawsze umiałem się wykręcić. Na dobitek mojego safandulstwa muszę wyznać, że entuzyastyczny wykrzyk znajomego pobudził tylko moje oczy, które bezustannie za nią biegały; ale zamiast większego zbliżenia się, spowodował nawet pewne zażenowanie wobec ponętnej tancerki, którą tymczasem młodzież rozrywała zapamiętale. Prawdopodobnie z tej właśnie przyczyny, że stałem na uboczu, gdy inni dobijali się o nią, zwróciłem na siebie jej uwagę. Kilkakrotnie rzuciła okiem w moją stronę, jak gdyby chciała powiedzieć: czemuż ten niedołęga nie nadskakuje mi tak jak inni? Ale były to spojrzenia dorywcze tylko; tańczyła bez odpoczynku, śmiała się, żartowała, a mnie tymczasem, nie wiedzieć dlaczego, ta jej wesołość gniewać zaczynała. Powiedziałbym nawet, że wcale mnie nie zachwycali młodzieńcy, którzy najwięcej się starali o zyskanie jej względów, niemniej jednak, z lenistwa, czy też z braku odwagi, pozostałem do końca balu na uboczu.
Od tego czasu widywałem ją dosyć często, coraz bowiem słabiej ulegałem naciskowi moich kuzynek i coraz częściej uczuwałem potrzebę towarzystwa.
Lecz teraz znów się zaczęły samotne wieczorne marzenia przy fajce. Karnawał minął; trzeba było odrabiać zaległe roboty literackie i znów uczułem pu-