Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cież potrafi każdy. Od dzisiejszej rozmowy z Henrykiem przekonałam się, że byłam w grubym błędzie.
„Muszę go poprosić, żeby mi jeszcze kiedy co o tym przedmiocie opowiedział, tembardziej, iż widzę, że mu to sprawia wielką przyjemność. Cały czas po obiedzie do późnego wieczoru przepędził ze mną. Chodziliśmy po ogrodzie, rozmawiali długo, długo. On ma powierzchowność bardzo sympatyczną, ale jak się ożywi, jest zupełnie przystojny.
„Poprosiłam, żebyśmy poszli na folwark; było to już o samym zachodzie słońca, kiedy inwentarz z pastwisk powrócił. Co tam krów, co koni, a jakie ładne źrebiątka! Najbardziej ubawiłam się w owczarni; owce, jagnięta chwytały mnie za ręce, jakgdyby dopominając się o pieszczotę, czy o przysmak. Bardzo miłe stworzenia. Za tydzień wszystkie mają być umyte i ostrzyżone. Muszę zobaczyć, jak się to robi. Wybieram się na wieś, sama, bez męża; chcę się przekonać, jak wyglądają wewnątrz te małe domki chłopskie, które widuję czasem przejeżdżając. Chcę zbadać, jak ci biedni ludzie żyją i czy im czego nie potrzeba.
„Jestem teraz trochę zajęta, bo mam wiele różnych projektów, którebym chciała wykonać, dlatego i ten list jest pobieżny i krótki, powetuję to za przyszłym razem, jak znajdę więcej chwil swobo-