Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bogu, że ja jestem szczęśliwa(!). Siostrę młodszą wydałam zamąż, za kuzyna mego męża, człowieka mniej zamożnego niż on, ale mającego byt zabezpieczony. I w taki sposób ostatecznie rozwiązała się zagadka, trapiąca biedną nauczycielkę. Rozwiązała się pomyślnie — a jednak... kto wie, czy nie byłabym szczęśliwszą, wyszedłszy za biedaka, na twardą dolę, na pracę. Możeby on mnie lepiej zrozumiał, może troska o chleb nie dopuszczałaby do głowy tych myśli, które tłoczą się w niej niby ciężkie chmury, grożąc burzą... Ja nie mówię że Henryk jest zły człowiek, że mnie nie ocenia, nie kocha, ale uciekłabym chętnie za dziesiątą granicę, ukryła się za górami, za morzami, byle nie być tu, gdzie mi niby tak dobrze.“
Otóż to, kochana Kuzyneczko, owo „niby“ jest najgorsze. Przyjdziemy jeszcze i do tego punktu, ale pozwól, że cokolwiek zboczę z prostej drogi. Kochana kuzynka w swojej wspaniałej rezydencyi dzisiejszej, gdzie, jak się dowiaduję z listów, jest kilkanaście pokoi, śliczny ogród, cienisty park, staw, a na nim łódki do spaceru, nie myśli zapewne o tem, ze można mieszkać w jednej ponurej izbie, mieć widok na ciasne podwórko i na oficynę, w której gnieździ się niezamożna ludność miejska. Ja właśnie w jednej takiej ponurej stancyi mieszkam, na oficynę codzień patrzę i w niej na niejedno zapytanie kuzynki odpowiedź znajduję.