Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  60   —

i taką to miłością Maciéj i Maryanna kochali dziatki swoje.
Nigdy nieprzyzwoitym wyrazem nie ofuknęli dziatek, a jednakże dziatki były posłuszne, uległe, i na każde wezwanie rodziców biegły pędem strzały. To co umieli sami, tego uczyli dziatki swoje. Po nauce paciérza i pobożnych pieśni nastąpiła nauka czytania: bo oboje rodzice pięknie, gładko i zrozumiale czytali. Zacny ksiądz pleban, widząc ochotę do nauki trzech synów Macieja, prócz katechizmu, nauczył ich rachunków i pisania. Najstarszy z chłopców, mający lat 15, imieniem Jan, pomagał już dzielnie ojcu w polu; dwóch modszych: Tomasz i Jakób, ślęczyło jeszcze nad książkami, od których oderwać ich niemożna było.
— Ojcze dobrodzieju! rzekł dnia jednego Maciéj do księdza Plebana, widzę, że mój Tomek i Jakóbek duszą całą lgną do książki.
— To chwała Bogu, odrzekł łagodnie ksiądz Pleban, nauka czyni człowieka lepszym i użyteczniejszym dla świata.
— Rozumiém ci ja to dobrze, rzekł Maciéj, dla tego téż przyszedłem poradzić się Ojca dobrodzieja, czyby moich chłopaków nie odwieźć do szkoły, by się wszystkiego co trzeba nauczyli. — Mój najstarszy pomagać mi będzie iść daléj za pługiem, a gdy ja oczy zamknę, on na roli ojczystéj w chacie osiędzie. — Tomkowi i Jankowi do grosza, jaki im się dostanie, dodam naukę; a wszak ci i to skarb wielki, jak Ojciec dobrodziéj nam ciągle po-