Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  56   —

zadługo kościółek napełnił się ludem, ksiądz pleban odprawił Mszą świętą. Odprowadzono zwłoki dziéweczki na cmentarz wiejski, złożono je do mogiły; popłakali opiekunowie, popłakali przyjaciele i powoli odeszli, tylko sam Janek został się przy mogile swéj miłéj. Klęczał długo, nie mogąc łzy uronić, tak wielką boleść miał w duszy; nakoniec załamał ręce i wołał! „Już mi nie zaśpiéwasz, moja miła, jako słowiczek na wiosnę; ziemia przysypała ci usta różowe. Już nie pomodlisz się ze mną w kościele, nie zaśpiéwamy razem Panu Bogu. I znów ja biédny sierota sam, sam na świecie. O! rzucę fujarkę, o porzucę ja piosnki, bo stroskane serce moje. — I zapłakał, zapłakał głośno; a pod niebem nad mogiłą śpiéwał skowronek Boży. „A! mój miły ptaszku, mówił znów żałośnie Janek, możeś i ty stracił swoją miłą, a jednak śpiéwasz ludziom i Bogu, to i ja fujarki nie rzucę, ni piosnek moich. Marysia w jasności wiekuistéj śpiéwa z aniołkami Panu Bogu, a więc i ja będę śpiéwał ludziom na ziemi." I znów zapłakał, ucałował mogiłę swéj miłéj, i wrócił do pustéj chaty. W niedzielę grał na organach, ale ciągle patrzył w górę, jakby tam szukał swéj miłéj, a wróciwszy do chaty przyciskał skrzypki do piersi i wygrywał te wszystkie piosnki, które Marysia lubiła. Najciężéj grać mu było w czasie okrężnego, lub na weselu do tańca, ale nigdy się nie wymówił, gdy go sąsiedzi prosili o granie, bo Janek był prawdziwym lirnikiem, śpiéwakiem Bożym. On wiedział o tém,