Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   512   —

Czemuż ja nie mam skrzydeł, jako lotne ptaki,
Żeby swobodnie wznieść się aż w ten świat uroczy!
Na obłoku złocistym, co przepływa w cieni,
Anioł mi się ukazał: trzyma arfę w dłoni,
Nachyla się, już spływa do ziemskich przestrzeni;
Boskie jego spojrzenie, a święty blask skroni.
Ujął arfę i śpiewa i w jej struny trąca,
Szmer wiatru pienia jego cudnie rozprzestrzenia;
Ach! teraz cię poznaję, pieśni czarująca,
Nieraz słyszałem ciebie w krainie marzenia.
Pamiętam, kiedyś tego widziałem anioła,
I z gwiazd tych bracia jego do mnie się ozwali,
A dzisiaj jam samotny, tęsknota dokoła
Ściga mię w tłumie ludzi i od niego wdali.
A te anielskie śpiewy, to stropy gwieździsto
Obudzają w mej duszy przeszłości pamiątki.
Ach! w te kraje harmonii i w te sfery czyste
Pozwólcie mi, anieli, unieść ducha szczątki.
(Stanisław Budziński)





2. Frytjof, saga skandynawska.
Dzielny Frytjof, syn wolnego kmiecia Torstena z Framnasu, ma sobie obiecaną przez króla Bela jego córkę Ingeborgę w małżeństwo. Ale po śmierci króla, synowie jego, Helge i Halfdan, odmawiają Frytjofowi ręki siostry. Zasmuceni tą odmową kochankowie, widują się w świątyni Baldera, co Helge uważa za zniewagę tego boga i za karę rozkazuje Frytjofowi udać się do Angantyra, władcy wysp Orkadzkich, i wymódz na nim uiszczenie zaległego haraczu. Śmiały Frytjof wyrusza na niebezpieczną wyprawę, a tymczasem Helge zaklęciami wywołuje burzę na morzu. (Śpiew X).


Pociemniały niebios kręgi,
Grzmot się z trzaskiem w górze rwie,
Siwej piany szumią pręgi,
Czarny odmęt dziko wre.
Drą pioruny chmurne zwoje,
Krwawych węży błyska prąd,
Morskich ptaków trwożne roje,
Kracząc, pędzą z wód na ląd.
„Bracia! źle się dzieje,
Okręt idzie wstecz,
Skrzydło burzy wieje,
Ale z strachem precz!
Inborg! żyj bez trwogi
I w gaju i w snach, —
Pięknaś jako bogi,
Pięknaś w srebrnych łzach!“
Pędzą mary dwie,
Zmódz Ellidę[1]) chcą:
Mroźna Wieją, z nią
Śnieżna Zaspa rwie.
Wtem rozwinął loty swoje
Dziki wicher, w czarnem dnie
Wrąc, wyrzucił modre zwoje
I w strop niebios bryzgnął je.
Na bałwanieli kłębach wspięty
Szyk straszydeł pędzi wcwał,
W szumną pianę owinięty
Z bezdennego grobu wstał.
„Piękniej morze lśniło
Po miesiącu nam,
Piękniej jechać było
Do Baldera bram[2]),

  1. Ellida — nazwisko łodzi Frytjofa.
  2. Dla widzenia się z Ingeborgą.