Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   403   —

W dumach, czego to oznaka, nie mówiłem nic do ptaka,
Który swe płonące oczy w serce wbijał mi jak nóż.
Tak siedziałem, wsparłszy głowę o poręcze fioletowe,
A blask lampy światło płowe lal na ich matowy plusz;
Ach, niestety, ona o ten fioletowy, miękki plusz
Skroni swej nie oprze już!

Wtem powietrze się zamgliło, jakby wkoło się dymiło
Sto anielskich trybularzy, tchnących słodką wonią róż.
„Bóg na bóle, co trapiły serce, lek ci zsyła miły“,
Zawołałem, „zbierz swe siły i wspomnienia ciężkie zgłusz!“
Wdychaj lek ten i wspomnienia o Lenory stracie zgłusz!“
Kruk zakrakał: „Nigdy już!“

„Zły wróżbiarzu“, rzekłem, „ptaku, czy czarciego sługo znaku,
Czy cię Szatan przysłał tutaj, czy pęd wściekły zagnał burz
Na brzeg smutku i boleści, gdzie żal tylko pustka mieści,
Odzie noc każda zgrozę wieści? Powiedz, błagam, wzrusz się, wzrusz,
Jest-że, jest-że balsam w Gilead? — powiedz, powiedz, wzrusz się, wzrusz!“
Rzekł kruk na to: „Nigdy już!“

„Zły wróżbiarzu“, rzekłem, „ptaku, czy czarciego sługo znaku!
Przez to niebo, co nad nami, i przez Pana ziemi, mórz,
Powiedz duszy mej zbolaléj, czy w Edenie szczęścia, chwały
Znajdzie dziewczę, które biały zwie Lenorą anioł-stróż,
Ten kształt święty, który słodko zwie Lenorą anioł-stróż?“
Kruk mi odrzekł: „Nigdy już!“

„Precz stąd z tem pochmurnem czołem, ptaku-dyable!“ wykrzyknąłem,
„Precz na burzę, na plutońskie brzegi czarnych nocy mórz!
Niech mi żadne czarne pióro nie przypomni, jak ponuro
Umiesz kłamać. No, ptaszuro! Rusz-że się z popiersia, rusz!
Precz! Dziób wyjmij z mego serca — i rusz się z nade drzwi, rusz!“
Kruk mi odrzekł: „Nigdy już!“

I kruk wcale nie odlata, jakby myślał siedzieć lata
Na Pallady biuście przy drzwiach, pośród dwóch kamiennych kruż;
Krwawo lśni mu wzrok ponury, jak u dyabła, z pod rzęs chmury,
Światło lampy rzuca z góry jego cień na pokój wzdłuż,
A ma dusza z tego cienia, co komnatę zaległ wzdłuż,
Nie powstanie nigdy już!
(Miriam).


2. Dzwony.

Hej, u sanek dzwonią dzwony,
Srebrne dzwony!
Jakiż świat zadowolenia wróżą nam ich mile tony!
Jakże dźwięczą, jakże brzęczą,
Brzęczą, dźwięczą potrząśnięte
Pośród nocy uśnieżonéj,
Co lodową drzemie ciszą!