Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   268   —

Był to chłop, żołnierz prosty, jedna z ofiar wojny...
Pomnę bladą twarz jego i ów wzrok spokojny,
Kiedy w oczach doktora, w ohrześćjańskiej pokorze
Wyczytał wyrok śmierci... a gdy po doktorze
Zjawił się kapłan — widząc, że się Chrystus zbliża,
On salutował ręką boży sztandar krzyża,
Z czcią i skruchą przyjmując słodki pokarm duszy.
Ów bohater, co świeżo prosty kij pastuszy
Rzucił — konał... ja przy nim czuwałam noc całą...
Mówił do mnie, iż jedno go tylko bolało
Wspomnienie, że tam na wschód, w Szampanii, w oddali
Rodzice jego sami w chacie pozostali,
Pełniąc rozkazy Niemców i zawodząc sobie,
Że żołdak się rozgościł w tej wiejskiej chudobie...
I długo tam zostaną ci kraju wydzierce...
Widzę go, kiedy ręką chwyta się za serce
I miota słowa pomsty usty spieczonemi,
Ściśniętą pięścią grożąc wrogom naszej ziemi.
— „Tam — mówił — łzy i boleść, tam krew i niedola,
Poniszczone zasiewy, wyplenione pola,
A ludność w ciągłej trwodze, dni licząc żebracze,
Coraz to nowe wrogom opłaca haracze ..
Każdy się kryje w trwodze, że go zbóje schwycą.
Słychać tętent — to hułan przebiega ulicą
I zagląda przez okno w każde pomieszkanie,
Szukając, gdzie wygodniej na kwaterze stanie.
Toż dopiero dzień sądny wówczas się zaczyna!
Trzeba mu dawać chleba i mięsa i wina,
Bo on wszystko z kryjówki wydobędzie gracko —
I straszno, gdy śpiewając piosenkę żołdacką,
Przysiądzie się przybylec do rodzinnej ławy
I czyści sobie pałasz krwią francuską rdzawy...“
Smutno, smutno roztaczał swe prostacze żale!
Ow biedak, który liter nawet nie znal wcale,
Był wymowny — tryskały mu z oczu promienie...
Bo przez to gorączkowe on widział marzenie,
Jak w chacie przed posążkiem małego kaprala
Grono opasłych Niemców z męstwa się przechwala,
I pobrzękując chrzęstem złowieszczym pałaszy,
Urąga się zwycięstwom wielkiej armii naszéj.
Przed nimi postać starca wiekiem pochylona...
To dziadek — stary jeszcze żołnierz Napoleona;
Twarz jego trupio blada, z oczu łzy mu płyną
I drżącemi rękami rozlewa im wino...
O! wspomnienie tych srogich konania katuszy
Nigdy jeszcze tak strasznie nie drgało w mej duszy!
Tak; ten człowiek miał słuszność... w tej złowieszczej dobie
On mówił prawdę — tak jest — bo pomyśleć sobie,