Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   85   —

Z nich dziewiętnastu z jednego się łona na świat ukazało,
Resztę zrodziły mi inne niewiasty w mojem domostwie.
Wielu ich Wojna okrutna na ziemię z nóg powaliła:
Został jeden, jedyny: obrońca narodu i miasta,
Hektor; zabiłeś i tego, gdy mężnie za swoję ojczyznę
Walczył. Po niego to wszedłem pomiędzy okręty achejskie,
Trupa u ciebie wyżebrać; przyniosłem okup ogromny.
Bój-że się boga, Achillu, ulituj się mojej niedoli,
Wspomnij ojca swojego, ja-m jeszcze godniejszy litości:
Zniosłem, czego śmiertelnik dotychczas żaden nie przeniósł:
Do twych rąk dziociobójczych nieszczęsny usta przyciskam“.
Temi słowami tęsknotę mu w duszy za ojcem rozbudził.
Starca Achilles, za ręce ująwszy, odsuwa łagodnie.
Tęsknić poczęli obadwaj i ten za Hektorem pogromcą
Żale rozgłośne zawodzi u stóp rozciągniony Achilla,
Ten zaś płacze za ojcem i znowu Patrokla wspomina
Ukochanego i jęk się rozlega po całem domostwie.
Lecz gdy zgoła dosyta wypłakał się boski Achilles,
Gdy ochłonęły mu członki i serce z żalu gorzkiego,
Powstał z krzesła i starca rękoma z ziemi podźwignął,
Zdjęty litością nad głową sędziwą i brodą sędziwą.
Pierwszy do niego się ozwał i rzekł polotnemi słowami:
„Ha, nieboraku, o, wieleż to w duszy boleści przeniosłeś!
Jak to, sam odważyłeś się wejść do okrętów achejskich?
Stanąć w oczy mężowi, który tak wielu, tak dzielnych
Synów ci zgładził? zaprawdę, że serce w tobie z żelaza.
Ależ przecie uspokój się, usiądź, w duszy się naszej
Dajmy srogiej ukoić żałobie pomimo nieszczęścia;
Nic nam smutek oziębły nie może dobrego przysporzyć.
Postanowili wieczyści bogowie ludziom nieszczęsnym
Żywot pełen utrapień; bez trosk oni sami są tylko.
Dwa też dzbany u Zeusa Kronidy stoją w domostwie:
Z nich zaś daje z jednego Niedolę, a Szczęście z drugiego.
Komu potrosze udzieli z obydwóch Zeus, gromowładca,
Temu i w życiu przydarzą się smutki i dobro przydarzy;
Sponiewierany zaś tem, kto Niedolę jeno pozyska:
Nędza na świecie go bożym trawiąca wciąż napastuje;
Tułacz, znienawidzony bogów i ludzi zarówno.
Tak też ojca mojego, Peleja, darami świetnemi
Od urodzenia darzyli bogowie: i słynął w narodzie
Błogosławieństwem, dostatkiem i wśród Mirmidonów królował;
Jemu, śmiertelnikowi, boginię dali za żonę;
Ale mu bóg i niedoli udzielił, bo oto w domostwie
Nie masz synów u niego, by po nim władztwo objęli.
Jeden mu zrodził się tylko, i to krótkowieczny, i teraz
Nie ma podpory na starość, bo ja, swój kraj opuściwszy,
W Troi osiadłem na twoje i twoich dzieci nieszczęście.
Starcze, w błogosławieństwa, zaprawdę i ty opływałeś: