Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   37   —

zostanie matką, daj mi znać o tem i donieś, jak się też miewa. Nie zapomnisz o tem?
Kanwa. Nie, moja kochanko, nie zapomnę.
Sakuntala (idąc dalej, zatrzymuje się nagle). Ach, co to jest takiego, co mnie chwyta za obrąbek mojej sukni i zatrzymuje? (ogląda się).
Kanwa. Oto ta sarneczka, twoja ulubiona wychowanka, której pyszczek, ostremi kolcami kusy pokaleczony, nieraz smarowałaś, aby się zagoił, którą nieraz ziarnem z ręki karmiłaś, — nie chce odstąpić śladów swej opiekunki.
Sakuntala. Czego płaczesz, moje niebożątko? Już ja opuścić muszę wspólne nasze mieszkanie. Jak-em ja cię pielęgnowała, kiedyś matkę swoją zaraz po ulęgnięciu straciła, tak po mojem z tobą rozstaniu, mój ojciec z troskliwą pieczołowitością około ciebie chodzić będzie. Wróć się, moje niebożątko, wracaj!... Trzeba się rozstać (zalewa się łzami).

Pożegnanie ciągnie się jeszcze dalej. Nareszcie Kanwa daje swej wychowance nauki moralne, jaką być powinna dla męża i sług, i Sakuntala w towarzystwie opiekunki swej Gautami i dwóch braminów znika za drzewami.

Akt V. Sakuntala staje wobec króla, ale ten nie przypomina sobie jej wcale i zaczyna podejrzywać ją o jakąś brzydką mistyfikacyę. Nie pomaga nawet osobiste jej przemówienie. Wówczas przypomina sobie Sakuntala pierścień, który na odjezdnem król jej zostawił, i chce mu go pokazać, ale spostrzega, że nie ma go na palcu. Duszjanta zaczyna, wyraźniej z niej szydzić. Oburzona i zgnębiona Sakuntala chce wracać do pustelni, ale jeden z uczniów Kanwy gromi ją za to i przypomina, jej, że obowiązkiem jej jest zostać przy mężu. Obecny tej audyencyi kapłan nadworny proponuje, żeby Sakuntala zamieszkała u niego, dopóki nie wyda na świat spodziewanego syna; jeżeli się pokaże, że dziecię to posiadać będzie na rękach i nogach znaki rozległego panowania, Sakuntala zostanie uznana za małżonkę królewską, w przeciwnym razie powróci do Kanwy. Propozycya zostaje przyjętą i Sakuntala zalana łzami, odchodzi za kapłanem i ale po chwili za sceną rozlegają się głosy podziwu, a kapłan wraca i oznajmia królowi, że Sakuntalę uniosła w sfery napowietrzne jakaś postać świetlana.

W drugiej odsłonie tegoż aktu występuje na scenę naczelnik policyi z dwoma policyantami, którzy prowadzą związanego Kumbhylakę.

Kumbhylaka. Zlitujcie się nademną, proszę, jam nie popełnił takiego występku, o jaki mnie obwiniacie.
Pierwszy policyant. O! ty przezacny braminie, to może ci król darował ten pierścień za jaką ważną przysługę?
Kumbhylaka. Ale chciejcież mnie tylko słuchać, ja jestem ubogi rybak, mieszkam w Sakrawatarze.
Drugi policyant. Któż cię pyta, ty złodzieju, o twój ród i mieszkanie?
Naczelnik policyi. O Suczako, dajże mu pokój, niechże już do końca opowie swoją historyę. Teraz, hultaju, żebyś nam nic nie taił!
Pierwszy policyant. Czy słyszysz? Czyń,jak nasz przełożony każe.
Kumbhylaka. Trudnię się rybołówstwem i z tego utrzymuję całą rodzinę; łowię siecią, na wędę lub innym sposobem.