Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   424   —


2. Odebranie młota.

Thor się obudził, nie znalazł młota,
Szuka daremnie, gniewny się miota,
Potrząsa brodą, dłońmi silnemi
Rzuca wokoło, gniewny syn ziemi.
I taką mową do Loka mówi:
— Usłysz przygodę zaszłą Thorowi!
Niebu i ziemi zbrodnia nieznana!
Oto skradziono młot Asa pana.
Poszli do Fryggi błyszczącej sali,
I taką mową z nią rozmawiali:
— Obdarz mnie, Fryggo, ptaszęcym lotem,
Bo muszę śpieszyć za Thora młotem.


Frygga.

— Żądaj ode mnie srebra i złota,
Wszystko mieć będziesz, a szukaj młota. —
Szybkiemi pióry, leci Lok z góry
I wnet się z granic bogów dostaje,
Między olbrzymie przybywa kraje.
Thrym, król olbrzymów, siedzi na górze,
Wiąże psom swoim złote obróże,
I koniom rżącym na głuche niwy,
Czesze ogony i gładzi grzywy.


Thrym.

Cóż robią duchy, co bogi w niebie
Co w kraj olbrzymów sprowadza ciebie?


Loke.

Duchom i bogom biada i trwoga!
Powiedz, czyś młota nie widział boga!


Thrym.

Jam go zakopał dłońmi własnemi,
Leży mil osiem głęboko w ziemi,
Ale go w niebie nikt nie posiędzie,
Póki mi Fraja żoną nie będzie.

Szybkiemi pióry pędzi do góry,
Wnet Lok zostawia olbrzymie kraje,
I w grodzie bogów z piorunem staje;
W dworcu Thor drogę zaszedł posłowi
I taką mową do niego mówi:
— Jeśli poselstwo dobrze sprawione;
Powiedz z powietrza wieści pragnione,
Często siedzącym urywa się mowa,
Często leżących kłamliwe są słowa.


Loke.

Nie nadaremne moje szukanie,
Thrym, król olbrzymów, ma twój młot, panie!
Rzekł, iż go w niebie nikt nie posiędzie,
Póki mu Fraja żoną nie będzie.
Wnet oba poszli do Frai sali
I taką mową z nią rozmawiali:
— Frajo! wdziej szaty weselne twoje,
Do Jetunhejmu pójdziem oboje!
Fraja zgrzytnęła, wstrzęsła się cała
Posada bogów pod nią zadrżała:
— Jeśli co Fraję w tę podróż skłoni,
Rzekną, że ona za łożem goni.
Wszyscy do sali przyszli bogowie
I z boginiami w długiej rozmowie,
Myślą i radzą, godzą się, kłócą,
Jak młot, Thorowi wzięty, powrócą,
Aż Hejmdall wyrzekł światłem odziany,
On znał już wszystko, jak inne Wany:
— Thor niech w niewieści strój się osłoni,
Klejnot błyszczący weźmie do dłoni,
Niech wiązka kluczów będzie mu dana,
Szata niewieścia słoni kolana,
W drogie kamienie strojny wokoło,
Niechaj przepaską okoli czoło.
Kiedy tę mowę słyszą bogowie,
Thor, bóg przeważny tak do nich powie:
— We wszystkich Asach szydny śmiech wzniecę,
Gdy na mnie zoczą szaty kobiece.
Na to rzekł Loke, syn Laufejowy:
— Milcz lepiej, Thorze, z takiemi słowy;
Jeśli wrócony młot ci nie będzie,
Wnet ród olbrzymów Agard posiędzie.

W niewieście Thora ubrano szaty,
Rękę ozdobił w klejnot bogaty,
I wiązka kluczów była mu dana,
Szata weselna słoni kolana,