Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   411   —

swoją. Jak w obłędzie, ze ściśniętem sercem biegał tu i owdzie i przeklinał los swój, nie mogąc znaleść ani pieniędzy, ani do sprzedania niczego. Tymczasem godzina obiadowa się zbliżała. Federigo jednak dotąd, pomimo najgorętszej żądzy ugoszczenia damy, nic dla niej nie mógł oprócz najpospolitszych potraw wynaleść. Naraz wpada mu w oczy dzielny sokół jego, siedzący w jadalnym pokoju na drążku. Federigo przystępuje doń i po krótkim namyśle, widząc, że ptak jest tłusty, uznaje to szlachetne stworzenie za potrawę godną damy. Nie namyślając się więc długo, zabija go i rozkazuje służebnej dziewczynie co żywiej oskubać go, przyrządzić, na rożen założyć i troskliwie upiec. Poczem zasłał stół śnieżystym obrusem, jakich mu jeszcze tylko kilka pozostało, i poszedł z wesołem obliczem zaprosić damę do obiadu. Na to podniosła się dama z towarzyszką swoją, przeszły do jadalni i obsługiwane starannie przez Federiga, zjadły dzielnego sokoła, nie wiedząc nawet, co zjadły.
Po wstaniu zaś od stołu i chwilowej jeszcze uprzejmej pogadance, dama sądząc, że pora nadeszła wyznać Federigowi, po co właściwie przybyła, zwróciła się doń z przyjaznem wejrzeniem i tak rzekła:
— Federigo, jeżeli mieć będziesz na pamięci dawny stan swój i moją surowość obyczajów, którą zapewne za nieczułość i okrucieństwo miałeś, to nie wątpię, że osłupiejesz na zuchwałą prośbę, z którą ja tu dzisiaj właściwie przybywam. Gdybyś miał jednak dzieci i tym sposobem pojąć mógł miłość, jaką się dla nich żywi, to pewna jestem, że w części chociaż dzisiejszy krok mój byś usprawiedliwił. Ty nie masz dzieci, ale ja jedynaka posiadam i, nie mogąc się wydrzeć z pod praw ogólnych macierzyńskiej miłości, dla niego oto wbrew chęci mojej, więcej, bo wbrew przyzwoitości i rozsądkowi, widzę się obecnie zmuszoną prosić cię o podarowanie mi przedmiotu, który, wiem, jak ci jest drogim. Tym przedmiotem jest twój sokół i wiem, że nie bez racyi przywiązujesz do niego tak wielką cenę; w nim ci bowiem niełaska losu jedyną radość, pociechę i rozrywkę zostawiła. A jednak prosić cię oń muszę; syn mój bowiem tak niezmierną żądzą posiadania go się zapalił, że drżę, ażeby słabość, której dlatego uległ, nie pogorszyła się, lub śmiertelnego obrotu nie przybrała, jeśli to dziecię tak pożądanego przedmiotu nie otrzyma. Zaklinam cię więc, nie na miłość, którą dla mnie żywisz — ta cię bowiem do niczego względem mnie nie obowiązuje — ale na znaną szlachetność, dobrotliwość i hojność, która wszystkich przewyższasz, chciej mi podarować tego sokoła, a ja pamiętać zawsze będę, żeś tym darem syna mi zachował i wiecznej wdzięczności dla ciebie czuć nie przestanę.

Federigo, usłyszawszy żądanie damy i pomyślawszy, że mu zadość uczynić nie może, bo sokoła na pokarm dla niej już użył, ani słowa nie znajdując na odpowiedź, począł w obecności jej gorzko płakać. Na ten widok sądziła dama z początku, że łzy te wyciska mu bolesna myśl rozłączenia się z dzielnym sokołem, i już powiedzieć chciała, że woli go nie mieć raczej; wstrzymała się jednak