Przejdź do zawartości

Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   385   —
Za Acheronem, w pierwszym kręgu właściwego piekła, mają swe siedliska dusze tych pogan i niewiernych, których jedyną winą jest to, że nie znali prawdziwego Boga; to téż nie znoszą one żadnych męczarni, ale trawią czas w wiecznej tęsknocie i smutku. Dante spotyka tu między innemi wielu starożytnych poetów (Homera, Horacyusza, Lukana) i mędrców (Arystotelesa, Platona, Sokratesa), oraz niektórych średniowiecznych mahometan (Awerroesa, Saladyna); tutaj przebywa i Wergiliusz. W drugim kręgu Minos słucha spowiedzi potępieńców i wskazuje im odpowiednie miejsce kary. Krąg ten jest zarazem miejscem potępienia tych, co grzeszyli występną miłością.

Tu jął mi drętwieć słuch od narzekania,
Gdyż tam już byłem, kędy za pokutę
Topią się dusze w łzy i gorzkie łkania.
Miejsce to z wszelkich światła łun wyzute,
Grzmi, niby morze w nocy bez miesiąca,
Gdy je w sprzecznościach szarpią wichry lute.
Zamieć tu, nigdy nie spoczywająca,
Porwane znagła duchów złych tułowy
Udręcza, miota, kręci i roztrąca.
Gdy je w swe szpony schwyci prąd takowy,
Zgrzytają, płaczą, krzyczą i zuchwali
Lżą Łaskę Boską bluźnierczemi słowy!
Słyszę: są słusznie na tej wichrów fali
Targani w wieczność ludzie grzeszni ciałem,
Co władzy zmysłów rozum swój oddali.
Jako lecących w zimny czas widziałem
Tłumny i zwarty szpaków obłok szary;
Tak i tu z tchnieniem tem zapamiętałem
W dół, w górę, w boki pędzą grzeszne mary,
Tylko nadziei żadnej mieć nie mogą,
Ani spoczynku, ni zmniejszenia kary.

W tłumie tych potępieńców Wergiliusz wskazuje Dantemu Semiramidę, Dydonę, Helenę, Achillesa, Parysa.

Więc rzeknę: Mistrzu! spraw mi to przez Boga,
Bym mógł z tą parą mówić, w jedno zwianą,
Którą tak lekko własna niesie trwoga.
A on mi: „Upatrz czas, gdy wiatru zmianą
Ku nam podpłyną; wtedy te dwie dusze
W imię ich smutków zaklnij, a przystaną“.
Otóż gdy ku mnie pomkną w zawierusze,
Wołam: — O biedni! zniżcie lot sokoli,
Jeśli was tylko nie wbrew Boga kuszę!
Jak dwa gołębie, kiedy je zespoli
Miłość, w słodkiego gniazda swego puchy
Lecą na skrzydłach jednej wspólnej woli;
Tak od Dydony grona te dwa duchy
Spłynęły ku nam z chmur, gdzie wicher siecze; —
Tyle w mej prośbie było snać otuchy.