Mówi więc, że go obdziera
Pasterz, skoro mu zabiera
Wełnę z owiec.
Sukiennik. Niech mię zgniecie
Bóg, gdyś nie wziął...
Sędzia. Znowu plecie!
Czyliż w sposób odpowiedni
Nie potrafisz pan bez bredni
Mówić o swym interesie?
Patelin. Mimo bólu, śmiać mi chce się!
Tak mu się zmąciło w głowie,
Że z pewnością nie odpowie
Kiedy wszedł na ten manowiec.
Sędzia. Wróćmy tedy do tych owiec
Ileż było ich?
Sukiennik. Sześć łokci
Wziął po dziesięć franków.
Sędzia. Hola!
Czyśmy głupcy albo dzieci?
Co to roi się waszeci?
Patelin. On snać sobie wyobraża,
Że przed sobą ma owczarza,
Z głupia frant! Słuchajmy raczéj,
Jak przeciwnik się tłumaczy.
Sędzia. Masz pan słuszność. Żyją wspólnie,
Więc się znają zobopólnie.
Chodź tu! gadaj!
Pasterz. Bee.
Sędzia. O zgrozo!
Co to za bee? Czy jestem kozą?
Do mnie mów!
Pasterz. Bee.
Sędzia. Niech cię czarty
Porwą sobie! Co to, żarty?
Patelin. Pewnie głupi, sfiksowany,
Lub w nas widzi swe barany.
Sukiennik. A ja wciąż przy swojem stoję,
Że to on wziął sukno moje.
O! pan sędzia nie wie o tem,
Jak podstępnym on obrotem...
Sędzia. Czyś waćpan niepojętny?
Jest to szczegół obojętny,
Przejdź do rzeczy zasadniczéj!
Sukiennik. Dobrze, gdy pan tego życzy,
I choć czuję pokrzywdzenie,
Więcej o niem nie nadmienię.
Wszak podobno nie uciecze,
Co do czasu się odwlecze.
Więc pigułkę — trudna rada!
Przełknąć gładko mi wypada.
Lecz do rzeczy. Więc mówiłem
O tem, panie, że straciłem
Ja sześć łokci — to jest, raczéj
Moje owce... pan wybaczy,
Że mój język tak się myli.
Ten szlachetny pan — ach! czyli
Ten mój pastuch — chcę powiedzieć,
Co miał przy mych owcach siedzieć,
On obiecał mi, że w porę
Sześć talarów swych odbiorę
Gdy doń przyjdę... Mówię tedy,
Że trzy lata już, od kiedy
Ten mój pastuch był się zgodził,
Że z owcami będzie chodził
I strzegł wiernie mej własności,
I utrzyma ją w całości
Bez mej krzywdy w swojej pieczy.
A on teraz wręcz mi przeczy,
Że wziął sukno i z tej racji
Należności mi nie płaci.
Ach! Co mówię? Panie Piotrze,
Chcę powiedzieć o tym łotrze,
Że pokrzywdził mnie na wełnie,
Bo me owce, choć zupełnie
Zdrowe były, ciągle zgładzał,
Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/391
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 377 —