Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   359   —

Na serce spada żałoby brzemię
I ryknął płaczem, upadł na ziemię.
„Tyś był zbyt dzielny!“ Turpin wyrzecze.
Gdy biskup patrzy na łzy Rolanda,
Serce mu w piersi pęka od żalu,
Wyciąga rękę, bierze róg złoty.
Szumi po skałach zdrój w Roncewalu,
Chciał w nim zaczerpnąć krynicznej wody
Idzie pomału, jak liść drży cały,
Za śladem jego krew ziemię broczy;
Zachwiał się nagle, siły ustały
I blady pomrok padł mu na oczy,
Uczuł śmiertelny ból w głębi łona,
Zakrzepło serce: upadł i kona.

Roland, odzyskawszy zmysły, odnajduje zwłoki biskupa, opłakuje zgon jego i sam gotuje się do snu wiecznego.

Waleczny Roland czuje śmierć blizką,
Już mózg przez uszy spływa mu z czaszki,
Za wiernych druhów modli się Bogu,
Sam Gabryela wzywa opieki;
W lewicę bierze róg szczerozłoty,
A Durandalę dzierży prawicą.
Dalej niż wystrzał z kuszy dosięgnie,
W ziemię Hiszpanów zapuszcza stopy,
Wchodzi na wzgórek. Pod sosny cieniem
Piętrzą się szare granitu złomy;
Tam składa głowę na miękką darnię:
Wie, że cień śmierci wnet go ogarnie.

Spostrzega go w tym stanie jakiś pozostały Saracen, podbiega ku niemu, żeby mu miecz jako zdobycz odebrać. Ale Roland uderza go Olifantem w głowę z taką siłą, że ten pada trupem, a róg się kruszy. Roland postanawia teraz złamać swą Durandalę.

Wstaje na nogi, krzepi się dzielnie,
Ale z oblicza zbiegła już krasa.
Przed nim się piętrzy bryła granitu,
Dziesięćkroć szablą w granit uderzy,
Skrzypi stal twarda, ale nie pęka.
„Wesprzyj mnie, Maryo! zawoła Roland,
O Durandalo, szablico wierna,
Któż cię obroni, gdy śmierć mnie zmoże?
Z tobą walczyłem zwycięsko w boju,
Z tobą zdobyłem ziemie i grody,
Które dziś trzyma król siwobrody.
Gdy znojną głowę położę w grobie,
W niegodne ręce nie wpaść już tobie.
Dzierżył cię rycerz ręką niezłomną:
Na wieczne czasy Franki go wspomną!“